czwartek, 16 marca 2017

Yongnuo YN50 Nikon

Yongnuo YN50mm F1.8N

Ostatnio wpadł mi w ręce obiektyw tego chińskiego producenta. Znany jest on przede wszystkim z produkcji lamp błyskowych i wyzwalaczy do nich. Jednak niedawno postanowił wypuścić na rynek dwa obiektywy, o wydawałoby się identycznych parametrach: 50 mm, F1.8. Czyli klasyczny nifty-fifty.
Można by zapytać po co konkurować z najtańszymi obiektywami systemowymi? Firmy z większym doświadczeniem jak Sigma i Tamron doszły do wniosku, że konkurować trzeba albo jakością albo w segmencie gdzie szkieł systemowych brak (ewentualnie są ekstremalnie drogie).
Cóż, Yongnuo najwyraźniej zbiera doświadczenia.
W internecie znajdziecie sporo testów pierwszego wypuszczonego modelu, czyli wersji dla Canona, co ciekawe wersja Nikon to nie ten sam obiektyw, a kopia Nikkora 50 F.1,8 G.
Już pomysł by mieć w ofercie dwa różne pod względem budowy obiektywy jest zaskakujący. 
Ale jak się przyjrzymy bliżej, nie aż tak bardzo - wydaje się, że tak było po prostu łatwiej. Skopiować 1:1. Pamiętajmy że Nikon i Canon mają różnej wielkości otwór w korpusie, inną odległość matrycy od bagnetu, o systemie napędu nie wspominając.


Obiektyw prezentuje się na prawdę ładnie. Jest zaskakująco lekki - to nie wróży dobrze, choć jest zaletą.



Moje testy przeprowadzę porównują nowy nabytek do już klasycznego Nikkora AF 50 F1.8 Mk I. (1986-2002). Moja wersja jest Made in Japan, czyli z pierwszego okresu produkcji. Na oko dzieli je jakieś 20-25 lat.


Pierwsze pro i contra:
Nikkor współpracuje z wszystkimi antycznymi Nikonami aż do 1977 roku. Radzi sobie świetnie na moim EM, FG-20 czy nowszym F90X. Niestety nie działa AF z nowymi,tańszymi lustrzankami serii D40, D3x00, D50x00. Wyższe modele zarówno starsze jak D90, czy nowsze jak D7x00 i wszystkie pełne klatki oczywiście współpracują.
Yongnuo całkiem odwrotnie. Doskonale radzi sobie z tańszymi modelami (ma wbudowany silnik, choć nie SWM jak Nikkor), ale na starszych lustrzankach, ze względu na brak pierścienia przysłony, będzie problem. Oczywiście na wyższych modelach też działa świetnie np. na moim D700.

Testy polowe jeszcze przed nami.

Jak na razie zdjęcia obiema 50 ze zdjęcia powyżej trudno rozróżnić. Na f1,8 obie równie mocno mydlą i mają sporo aberracji chromatycznej. Po domknięciu do 2.0 wszystko sie poprawia, przy 2,8 jest już na prawdę dobrze.
Wydaje mi się tylko, że chińczyk ma gorsze powłoki bo widzę w wizjerze dużo różnych odblasków.

Jednak do fotografowania tablic kontrolnych mnie nie ciągnie, ale wykorzystałem warsztaty Sigma ProCentrum żeby porównać naszego chińczyka z najlepszą 50 jaką jak na razie stworzono - czyli legendarną już Sigmą 50 1,4 Art.

Oczywiście każdy zapyta po co? Jak porównać dzieło genialnych japońskich inżynierów za ponad 3 tys. z chińską podróbką tajskiego produktu, za 325 zł? Cóż nie każdy potrzebuje najostrzejszego szkła w historii fotografii.

Prawdę powiedziawszy w zastosowaniach studyjnych, ze sztucznym oświetleniem i przymknięciem przysłony do f5,6 - 8,0. Trudno znaleźć różnicę w jakości!

AF trafia (trudno w studio nie trafić, szczególnie na f8.0) :)
Ostrość super, jakość też. 
Poniżej kilka fotek Natalii Ewy Laski z ostatniej soboty. Zero retuszu, czy korekt.




W linku RAWy
https://drive.google.com/drive/folders/0B32hkvci15o4anVaSU1kd21pTnc?usp=sharing

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz