Do czego służą filtry polaryzacyjne?
Filtry, jedne z podstawowych akcesoriów z którymi się spotykamy.
Wielu ludzi od razu namawia nas na filtry ochronne czyli UV. Argumentem jest ochrona przedniej soczewki przed uszkodzeniem. Wydaje się, że zasadna, biorąc pod uwagę obserwowaną przez mnie manierę zakładania osłon przeciwsłonecznych tył na przód - czemu, nie wiem. Mi osłona służy (oprócz chronienia przed blikami od słońca) jako swoista ochrona dla szkła.
Ale wracając do filtrów, z nadejściem ery cyfrowej wieszczono ich szybki zmierzch - większość efektów można uzyskać w programach graficznych, popularne zostały tylko UV (choć matryce wycinają to pasmo rejestrowane kiedyś przez film) bo są najtańsze i mogą służyć jako ochrona soczewek, i właśnie polaryzacyjne (CPL od circular polarizer).
Nie będę się rozwodził jak działa taki filtr, bo o ile zasadę działania liniowego jestem w stanie sobie wyobrazić o tyle kołowy (a tylko te mamy teraz dostępne) przerasta moje możliwości. A foto blog dlatego właśnie jest na luzie, aby unikać wykładów z fizyki optycznej.
Do czego więc służy filtr polaryzacyjny?
Do kilku zadań, przede wszystkim polaryzując światło likwiduje wiele odblasków, głównie na powierzchniach niemetalicznych jak woda czy szkło. Rzadko się to przydaje.
Częściej używamy filtra CPL dla podkreślenia rysunku chmur na niebie. Każdy z nas pamięta rozczarowanie kiedy ogląda scenę i zdjęcie ze słonecznego dnia, pomimo tego że niebo jest niebieskie, na zdjęciach wychodzi białe, a na chmurki nie ma co nawet liczyć. Oczywiście można naświetlać tak by niebo było niebieskie, ale wtedy cała reszta jest czarna.
Z tą sytuacją spotkałem się na sobotnich zawodach w Niekłonicach.
Na tym zdjęciu jakieś chmury widać, niebo nie jest całkiem białe, ale to tylko dzięki dużej dynamice matrycy Nikona D700 |
Wynika to ze zbyt małej dynamiki matryc aparatów cyfrowych; rozwiązaniem jest technika tzw. HDR, ale przydatna tylko przy scenach skrajnie statycznych. A jak zrobić dobre zdjęcie na plenerowych zawodach jeździeckich w skokach przez przeszkody? Na przykład tak:
Założenie filtra polaryzacyjnego poprawia rezultaty!
Musimy pamiętać, że mają one też swoje wady. Jedną z głównych jest to że zabierają ok 1,5 działki światła (EV) to powoduje wydłużenie czasu przy tej samej przesłonie o 1,5 raza. Mówiąc prościej, jeśli robiliśmy zdjęcia na 1/1000 to czas - po założeniu filtra - spadnie nam do 1/320. To spowoduje poruszenia na zdjęciach pełnych dynamicznych, bo galopujących i skaczących obiektów. Żeby to zrównoważyć musimy podnieść czułość (ISO). I znów o półtorej działki w górę czyli np. z ISO 200 na ISO 640.
Kolejną kwestią jest też fakt, że uzyskanie najlepszych efektów warunkowane jest kątem padania światła, najlepszy jest kiedy słońce mamy z boku. Jeśli jest na wprost przed nami lub za plecami, efektu polaryzacji nie będzie (ale ciemniej będzie). No i ważne: każdy filtr ma obrotowy pierścień, w zależności od położenia słońca należy odpowiednio kręcić pierścieniem aby uzyskać najlepszy efekt.
Przy tanich obiektywach, które obracają przednią soczewką ustawiając ostrość, wymaga to dużej cierpliwości albo szczęścia. Jak sprawdzić czy nasz do nich należy? Producent dał do niego okrągłą osłonę przeciwsłoneczną, jeśli ma ona kształt umownie zwany tulipanem, to obiektyw wyposażono w wewnętrzne ogniskowanie i nie kręci przednią soczewką.
Jak widać te filtry wymagają sporego doświadczenia i ciągłej uwagi. Bo w słoneczny dzień się sprawdzą, ale jeśli zapomnimy go zdjąć, to nasz typowy obiektyw o świetle 4,5 staje się obiektywem f 8,0!
Pamiętajmy też, że polaryzacja może zaburzać działanie autofocusa, szczególnie w słabych warunkach oświetleniowych.
Wracając do zalet: dobry filtr poprawia też kolorystykę zdjęć:
I największy problem to jak zwykle cena. Dobry filtr na standardową średnicę 62 mm kosztuje ok. 200 zł. Na średnicę 77 mm - czyli do jasnych obiektywów - to już koszt rzędu 450 zł!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz