piątek, 22 lutego 2013

Fotografia industrialna

Wczoraj mój ulubiony temat był przedmiotem konkursu miesiąca Szczecińskiego Towarzystwa Fotograficznego.

Przedstawiłem trzy propozycje.
Zdjęcie elektrociepłowni na Gdańskiej w Szczecinie, o wchodzie Słońca 1 listopada 2010 roku.

Komin XIX wiecznej huty w Starachowicach

Most kolejowy w Szczecinie-Podjuchach.

Z każdym ze zdjęć związane są pewne wspomnienia i emocje.
Ciepłownię dostrzegłem wracając z poranku na Cmentarzu Centralnym, gdzie fotografowałem o wschodzie Słońca 1 listopada. Nie miałem statywu i zmarzłem więc fotka z ręki.
Komin sfotografowałem w czasie wakacji w Świętokrzyskiem, nie sądziłem że będzie kiedykolwiek fotografia konkursową.
Most w Podjuchach to jedno z moich ulubionych miejsc. Most jest stary, z początku XX wieku. Jest ostatnim zwodzonym mostem kolejowym w Europie i niedługo ma być zastąpiony nowym. Na szczęście jest zabytkowy, więc zostanie gdzieś przeniesiony. Rzecznik PKP PLK obiecał, że "gdzieś nad wodę" :)

Co sądzicie o tych zdjęciach?

Sam obstawiałem ciepłownię, STF-owi podobało się inne.

czwartek, 7 lutego 2013

Jeszcze o zoomie

Mój ostatni wpis na ten temat niewiele wyjaśnił, więc wrócę do tematu.

Żeby odnieść się do zoomu trzeba najpierw zmierzyć się z pojęciem ogniskowej.


Ogniskowa to podstawowy parametr podawany w milimetrach (mm) na obiektywie. Odkładając na bok fizyczne dywagacje im większa ogniskowa tym większa zdolność obiektywu do "przybliżania" obrazu, czyli mniejszy kąt widzenia obiektywu. Im mniejsza ogniskowa tym szerszy kąt, czyli wrażenie oddalania obrazu - ogarniany kąt widzenia jest większy niż naturalny dla ludzkiego oka. Wystarczy zapamiętać, że ogniskowa w okolicy 50mm daje obraz (kąt widzenia) zbliżony do tego obserwowanego ludzkim okiem.

Stąd duża popularność obiektywów zawierających ten zakres.

Typowy obiektyw sprzedawany z aparatem ma zakres 18 - 55mm, czyli od dość szerokiego kąta to małego tele.

Zaraz zaraz, czy nie napisałem wyżej, że 50mm to pole widzenia ludzkiego oka? więc jakie tele?

Tu się zaczynają schody, ale postaram się to możliwie jasno wyjaśnić.


Ze względu na popularność aparatów małoobrazkowych, które w zdominowały rynek w XXw. i zostały zastąpione dopiero aparatami cyfrowymi przyjęło się odnosić ogniskową obiektywu do tego formatu. Bo kąt widzenia uzależniony jest nie tylko od ogniskowej obiektywu, ale także od wielkości medium na które pada światło.
W parametrach obiektywów aparatów kompaktowych najczęściej spotkamy się z tzw. ekwiwalentem dla małej klatki. Dla lustrzanek ekwiwalent musimy policzyć sobie sami.



Skąd się to bierze? Producenci aparatów, w celu zaoszczędzenia, stosują matryce o mniejszej powierzchni niż klatka filmu małoobrazkowego. Oczywiście flagowe modele mają matrycę wielkości klatki filmu (FF - full frame w Sony A900 czy A99 lub FX w Nikonie D4 czy D800).
Popularne lustrzanki wyposażone są w matrycę APS-C o rozmiarach odpowiadających 2/3 pełnej klatki, w aparatach kompaktowych jeszcze mniejsze.


Co to oznacza? Ze względu na ograniczenie powierzchni światłoczułej występuje pozorne wydłużenie ogniskowej. Można to sobie wyobrazić jak wykadrowanie ze zdjęcia środkowych 2/3 powierzchni. To znaczy, że biorąc do ręki typową popularną lustrzankę mnożymy wskazania na obiektywie razy 1,5 (Sony, Nikon, Penatx) lub 1,6 (Canon) a nawet 2 razy (w systemie 4/3 stosowanym przez Olympusa).

Stało się to polem popisu dla marketingowców, którym udało się  wadę sprzedać jako zaletę. 

Twój obiektyw "magicznie" wydłużył ogniskową! Było 70-200 jest 105 - 300! 


Owszem, ale problem pojawia się kiedy chcemy użyć obiektywu szerokokątnego. Nasze sympatyczne średnio-szerokie 35mm stało się standardem (52,5mm). A fajne portretowe 85mm stało się teleobiektywem (127,5mm).

Jakie są z tym inne problemy?
Przede wszystkim możemy pożegnać się z tanimi obiektywami szerokokątnymi.
Trudno jest zbudować bardzo szeroki i jasny obiektyw do tego nieobarczony wadami beczkowatości charakterystycznymi dla bardzo krótkich ogniskowych. Dlatego Tokina 11-16mm, f2,8 kosztuje ok. 3000 zł, Sigma o podobnych parametrach nie jest tańsza, nie wspominając o szkłach systemowych. A przecież w amatorskiej lustrzance, do której jest przeznaczona to "tylko" 16-24, szeroko ale już nie tak bardzo.

Zmienia się też głębia ostrości takich obiektywów (stąd trudna do uzyskania płytka
głębia ostrości w kompaktach).
Do świetnego artykułu o głębi ostrości zapraszam na stronę: fotografuj.pl


W związku z tym nasz typowy kit stał się obiektywem klasy 24 - 82,5mm czyli od średnio-szerokiego po małe tele.


A co z zoomem?
Wiele osób widząc napis "zoom 5x" myśli sobie ten aparat umożliwia pięciokrotne przybliżenie w stosunku do tego co widzę gołym okiem!


Nic bardziej mylnego; to oznacza tylko, że największa ogniskowa jest 5 razy większa niż najmniejsza.
Obiektyw będzie miał np. 5mm - 25mm (mała matryca kompaktu często powoduje konieczność czterokrotnego mnożenia żeby uzyskać ekwiwalent dla małego obrazka, co daje zakres 20 - 100mm).


Wiem, że wpis nie jest łatwy dlatego zachęcam do dyskusji.







sobota, 2 lutego 2013

Fotografujemy zimę

Skoro już wiemy jak korygować automatykę aparatu żeby wyniki były poprawne, pod względem jasności sceny, to jak skorygować różowość lub niebieskość śniegu?

Po pierwsze śnieg odbierany przez nasze oczy, a dokładniej jego obraz wcale nie musi być biały. To nasz mózg wiedząc że on JEST biały ustawia odpowiedni "filtr", można powiedzieć koryguje balans bieli.

Aparatom czasem się to nie udaje i to co powinno być białe ma nieco inny odcień, winowajcą jest tu automatyczny lub źle ustawiony balans bieli aparatu (white balance, WB). Czyli jasność ma dobrą ale kolor nie bardzo. Co gorsze w takiej sytuacji wszystkie kolory na zdjęciu są mniej lub bardziej przekłamane.
Aparat zbalansował się na zielono.

Korekta balansu bieli może pomóc nam także kiedy mamy wrażenie, że kolory są jakieś sprane lub zbyt zimne - to dość powszechne przy zdjęciach zimowych. niestety nie ma dobrej metody na korektę kolorów. 

Aparaty udostępniają kilka opcji:
- automatyczna - niestety myląca się,
- predefiniowana sytuacja np. słonecznie, pochmurnie, w cieniu, flesz, itp,
- wyrażona w stopniach Kelwina - bardzo duży zakres regulacji, ale kompletnie nieintuicyjna - tym bardziej, że więcej stopni to zimniej!
- filtry kolorowe - przede wszystkim dla osób z doświadczeniem w fotografii analogowej.
W tym przypadku aparat dobrze ustawił balans, latarnie spowodowały że śnieg był żółty, choć nam wydaje się nienaturalny.

Obawiam się że najlepszą metodą jest wybranie programu, którego zastosowanie da nam najlepsze wg. nas rezultaty. 
Tylko jedno zastrzeżenie: to co sprawdza się przez cały rok (np. ustawienie pochmurnie - bo daje fajne ciepłe barwy), nie koniecznie zadziała w zimowej scenerii. Śnieg wygląda lepiej lekko niebieski niż lekko żółty.

Dla bardziej zawziętych, aparaty oferują możliwość zdefiniowania własnych ustawień. Do tego potrzeba jest biała lub szara karta referencyjna (czyli taka która jest NA PRAWDĘ szara lub biała). Trochę z tym zabawy, ale jedno jest pewne zdjęcia prawidłowo oddadzą kolory.

W sytuacjach wariującego balansu bieli ważne jest ustawienie jakiejś konkretnej wartości, wtedy jeśli się okaże być zła wszystkie zdjęcia skorygujemy w ten sam sposób. Jak każde będzie miało inaczej oddany kolor, czeka nas mnóstwo pracy.

Jeżeli chcemy skorygować kolory później, przestawmy format pliku na RAW. Wtedy balans ustawiany przez aparat nie ma znaczenia i prawidłową kolorystykę ustawimy w programie graficznym. O korekcie kolorów w programach komputerowych, następnym razem.

Pamiętaj RAW-y zajmują kilkakrotnie więcej przestrzeni na karcie niż jpg.

czwartek, 31 stycznia 2013

Fotografujemy zimę!

Co prawda przyszła odwilż, ale już niedługo mają wrócić mrozy i śniegi.


Piękny zimowy krajobraz zachęca do fotografowania, tylko dlaczego nasze zdjęcia często wychodzą taki ciemne? Czemu śnieg jest różowy, niebieski lub zielonkawy i jak sobie z tym radzić?


Na początek dlaczego zdjęcia na śniegu wychodzą szare i za ciemne skoro jest, aż za dużo światła?

Odpowiedź jest prosta: właśnie z tego powodu! Światła jest dużo a scena jest bardzo jasna, brak dużych ciemnych obszarów. To wszystko powoduje, że nasz aparat a raczej jego oprogramowanie stwierdza, że należy wszystko przyciemnić. Spowodowane jest to pewnymi wzorcami oraz próbą dostosowania świata zastanego do typowych sytuacji zdjęciowych.
Przy bardzo jasnych scenach,światłomierz dyktuje automatyce aparatu złe ustawienia.
Żeby zdjęcie wyszło podobne do rzeczywistości konieczna była korekta ekspozycji o +1,3 EV (na obrazku podgląd pliku exif z zaznaczoną korektą ekspozycji).

Dla nas ważne jest żeby pamiętać: bardzo jasna scena - ustawiamy dodatnią korektę ekspozycji,
Bardzo ciemna scena - korygujemy ekspozycję w dół.
Korekta w aparatach Sony oznaczona jest jako AV, ale w aparacie każdej marki znajdziemy charakterystyczny czarno-biały kwadrat z plusem i minusem.

Tak, wiem że to nie intuicyjne, skoro jest ciemno to korekta przecież powinna starać się rozjaśnić! Wręcz przeciwnie w jasnych scenach korygujemy na plus w ciemnych na minus. Ma to zastosowanie także do zdjęć nocnych, kiedy aparat ustawia parametry tak, że fotki wychodzą dużo jaśniejsze niż rzeczywistość (wówczas oczywiście korygujemy na minus). 

Często zimą mamy do czynienia z silnie rozproszonym światłem (słońce świeci przez grubą warstwę chmur i wydaje się, że to całe niebo świeci). W takich sytuacjach aby aparat nie serwował nam coraz to nowych niespodzianek, warto ustawić ręczną ekspozycję. Wtedy wszystkie zdjęcia zrobione w tych samych warunkach będą miały taki sam stopień naświetlenia.










No dobrze, ale miało być łatwo a ja tu o manualnej ekspozycji, jak za króla Ćwieczka!
Co więc robić? 
1. Ustawiamy aparat na auto (lub P),
2. Ustawiamy odpowiednią korektę (w zimie na "+"),
3. Robimy zdjęcie próbne,
4. Jeżeli jesteśmy zadowoleni z rezultatu - zapamiętujemy wartości kluczowe: czułość "ISO", wartość przesłony "f" i czas "s".
5. Jeśli nie jesteśmy zadowoleni zmieniamy korektę do momentu aż będziemy :)
6. Ustawiamy aparat w tryb manualny - M i wprowadzamy zapamiętane parametry czułości, przesłony i czasu.
7. Voila - wszystkie następne zdjęcia są tak samo naświetlone!
 

O radzeniu sobie z przekłamanymi kolorami napiszę jutro.

wtorek, 8 stycznia 2013

Robimy zdjęcia zwierzakom

Wiele z nas próbuje zrobić zdjęcia swoim pupilom i nie zawsze rezultaty są zadowalające.

Najczęściej zwierzak jest rozmazany.
może to być spowodowane kilkoma powodami - zwierzak się rusza, a w domu gdzie chcemy zrobić mu zdjęcie jest dość ciemno (przynajmniej dla aparatu).

Nasuwa się najprostsze rozwiązanie: włączyć wbudowaną lampę błyskową!

Osobiście jestem przeciw, takie zdjęcie będzie beznadziejne (spłaszczenie, nienaturalne cienie) do tego nasz kot czy pies się wystraszy. Pamiętajmy też, że to tylko zwierzę - nie wie co robimy - i błyskanie fleszem po oczach mu nie służy.

Więc co zrobić?
Najlepiej wyjśc na dwór, tam zawsze jest jaśniej niż w domu.
Na zewnątrz bez problemu zrobisz zdjęcie z czasem 1/2500s. Taki czas potrzebny są do dynamicznych scen jak łapanie patyka w locie :)

 
Można użyć zewnętrznej lampy, ale pewnie niewiele z nas taką posiada. Więc jeśli jej nie mamy to proponuję zwiększyć czułość matrycy. Pamiętajmy, że to spowoduje szumy, ale lepsze szumy niż rozmazany pies. Z resztą szumy można trochę skorygować w programie graficznym, a fotka na Facebooka nie musi być wielkich rozmiarów :)

Programy automatyczne często ograniczają dostępną czułość matrycy aparatu - pewnie w trosce o nasze zdjęcia. W Sony A100 było to ISO 800 a w A580 jest to ISO 1600. Z tego ostatniego aparatu akceptowalne zdjęcia wychodzą z czułością ISO 6400 czyli trzykrotnie wyższą.
Jak pisałem w poprzednich wpisach to pozwala trzykrotnie skrócić czas zdjęcia, czyli zamrozić ruch.

Aby mieć kontrolę nad czułością musimy zrezygnować z "zielonego programu", proponuję zastosować tryb priorytetu czasu najczęściej oznaczany jako S (Sony, Nikon) lub Tv (Canon). W trybie tym wybieramy czas z jakim mają być robione zdjęcia. Dla ruszających się zwierząt minimum to 1/125 a lepiej 1/160.
1/125s.to ciągle za mało by zamrozić zabawy psa i kota.

 
Przy użyciu priorytetu czasu aparat, przy ciemnych scenach będzie ustawiał możliwie małą przysłonę co spowoduje spłycenie głębi ostrości zdjęcia, może być to niekorzystne kiedy nasz pupil porusza się w kierunku do nas lub od nas (będzie miał tendencje do wypadania z ustawionej ostrości). 
Łatek "wybiegł" z ostrości, pysk jest rozmyty, ogon ostry.

Zapobiec można temu używając ciągłego autofocusa - w aparatach Sony/Minolta AF-C.
Stara dobra Alfa100 miała łatwy dostęp do trybów autofokusa (zielona strzałka),dziś musimy brnąć przez menu aparatu, pokrętło zarezerwowano tylko dla topowych modeli. Różowa strzałka pokazuje piktogram programu sport.



Jeśli nie chcecie zaprzątać sobie głowy tymi wszystkimi ustawieniami wybierzcie program sport (w większości aparatów oznaczany ikonką biegnącego człowieka).

 

poniedziałek, 31 grudnia 2012

Zdjęcia w kościele.

Skoro już robimy zdjęcia, prędzej czy później ktoś poprosi na o uwiecznienie uroczystości odbywającej się w kościele.


A może sami chcecie sprawić komuś niepowtarzalny prezent?

Tak czy inaczej, prędzej czy później zdjęcia w kościele będą robione.

Jak się do tego przygotować?

1. Dobrze wiedzieć czy na uroczystości będzie jakiś inny, profesjonalny fotograf. Żeby wiedzieć czy cała odpowiedzialność za zdjęcia spoczywa na nas i żeby nie wchodzić sobie w paradę.
2. Trzeba choć mniej więcej znać przebieg uroczystości, żeby nie być zaskoczonym. Na przykład jeśli chrzest będzie w czasie zwykłej mszy to niekiedy ksiądz przesuwa go na jej koniec (szczególnie, gdy jest więcej niż jeden).
3. Jeśli chcemy fotografować w trakcie ślubu, to powinniśmy wiedzieć kiedy będą jego najważniejsze momenty (przysięga, komunia) więc musimy być blisko młodych, a kiedy kazanie, w czasie którego można np. wejść na chór aby zrobić zdjęcie z góry.
4. Zdjęcia w kościele dobrze jest wcześniej obgadać z fotografowanymi. Coraz częściej ludzie nie chcą by kręcić się po kościele czasie ślubu i tylko wynajęty fotograf ma robić zdjęcia. No i dobrze wiedzieć kogo fotografujemy, żeby nie uwiecznić obcych osób kosztem tych ważnych. Czasem liczą się też zdawałoby się nieistotne elementy. Czy ktoś nosi okulary - robiłem zdjęcie na chrzcie córeczki kolegi gdzie na 8 osób 4 miało okulary - zawsze coś się w nich odbijało.

Nawet chrzczone dzieci moga mieć okulary. Pomimo użycia lampy z obracanym palnikiem i tak wychodziły odblaski. Dodam tylko że oboje rodziców i jeden chrzestny też okularnicy.

5. Jeśli robimy zdjęcia na czyjąś prośbę to trzeba się odpowiednio ubrać! W końcu kościół to miejsce dla wielu ludzi ważne. Nie raz widziałem fotografów w dżinsach i wyświechtanych kamizelkach, nie dodaje to profesjonalizmu. Do tego dochodzi stukanie obcasami, szczególnie pań w szpilkach, niektóre kościoły mają niesamowity pogłos.
6. Jeśli jest okazja, dobrze porozmawiać wcześniej z księdzem, co wolno a czego nie. Niekiedy nie życzą sobie robienia zdjęć w czasie podniesienia, innym z kolei to nie przeszkadza. Niektórzy wymagają specjalnej licencji na fotografowanie w kościołach. Można zepsuć komuś uroczystość, jeśli się zostanie zruganym przez księdza.


Skoro już jesteśmy przygotowani, to czas przejść do części zasadniczej, czyli samego fotografowania.

1. Przed wejściem uczestników uroczystości obejrzyj kościół i pomyśl o miejscach do robienia zdjęć. Wybór miejsca jest o tyle istotny, że powinno ono umożliwiać fotografowanie najważniejszych osób od przodu, co w przypadku ślubu może być trudne. Dlatego warto zwrócić uwagę osobom przygotowującym kościół na zostawienie trochę wolnej przestrzeni przed ołtarzem.
2. Kościoły są najprzeróżniej oświetlone. Warto dobrać odpowiedni balans bieli, żeby oszczędzić sobie później pracy nad poprawną kolorystyką. Pamiętaj, nie ma nic gorszego jak przełamany kolor sukienki ślubnej! Eksperymentowanie z kolorami w czasie uroczystości może skończyć się zdjęciami o kosmicznych różnicach. Tak samo jak pozostawienie tej kwestii aparatowi w trybie automatycznym.
3. Absolutnie odradzam używania wbudowanej lampy błyskowej! Zdjęcia wychodzą płaskie, za osobami na zdjęciu powstają mocne, nienaturalne cienie. No i oczy terminatora. Wbudowana lampa może się przydać wyłącznie do doświetlania zdjęcia robionego w pełnym słońcu.

Efekt użycia wbudowanej lampy - przepaleniana na pierwszym planie i dziwaczne cienie w całym kościele.

4. Dobrze jest mieć dwa aparaty, nawet jeśli ten drugi to pożyczony kompakt. Typowym obiektywom czasem brakuje jakiegoś zakresu (bardzo szerokiego lub dużego zbliżenia).
5. Moim zdaniem lepiej zrobić nieco za ciemne zdjęcia niż zepsute za dużym szumem spowodowanym wysoką czułością. Zdjęcie rozjaśnimy w czasie obróbki (w miarę rozsądku), usuwanie szumu zawsze pogarsza jakość.
6. Fotografować warto, oprócz samych uczestników, także detale: trzymające się dłonie, ozdobę sukienki, butonierkę, elementy ołtarza, obrączki. Oczywiście także inne osoby: księdza, rodziców, dziadków, dzieci, itp.

Fajny detal często służy za tło dla podziękowań.

7. Ważny moment i nie łatwy do fotografowania to wejście do kościoła i z niego wyjście. Trzeba poprosić młodych żeby nie wybiegli tylko wyszli spokojnie, powoli. W słabym świetle aparat potrzebuje więcej czasu na ustawienie ostrości, niełatwo fotografuje się zbliżający się obiekt.
8. Uroczystości są często stresujące i uczestnicy się denerwują, przypominajmy im o uśmiechu. W  końcu to wesoła uroczystość. A kwaśnych min żaden program graficzny nie poprawi.
9. Dobre kadry wychodzą z tego samego poziomu co oczy fotografowanego. Więc jak oni klęczą ty też przykucnij.  Poeksperymentuj też trochę (o ile czas pozwoli) i porób zdjęcia z nietypowej perspektywy np. z chóru, z poziomu tuż nad podłogą lub sponad głów. Do tych dwóch ostatnich ujęć bardzo przydają się odchylane ekrany nowoczesnych lustrzanek.

Żeby zrobić to zdjęcie też kucnąłem, pozwala to wczuć się w pozycję młodej pary.

10. Jak będziesz robić zdjęcie grupowe to zrób ich kilka, a nawet kilkanaście. Przywiększej liczbie ludzi prawdopodobieństwo głupiej miny wzrasta.

piątek, 28 grudnia 2012

Jak to jest z tym zoomem?

Na pewno wiele osób widząc Twój aparat pyta jaki ma zoom. Zakładając że duży, w końcu drogi i duży aparat musi mieć duży zoom.

Trudno jest odpowiedzieć na to pytanie, bo tak na prawdę pojęcie "zoom 10x" nic nie mówi, a jest jedynie manewrem marketingowym sprzedawców aparatów kompaktowych.
Większość ludzi myśli że to zdolność aparatu do powiększania, czy przybliżania obrazu, czyli że  aparat z zoomem 10x pozwoli przybliżyć obraz dziesięciokrotnie.


W rzeczywistości to zakres zmiany ogniskowej obiektywu. Tylko co to mówi przeciętnemu użytkownikowi?

Wszyscy wiemy że producenci obiektywów do lustrzanek także poszli w superzoomy. Nikogo nie dziwi obiektyw 18-200mm (prawie wszystkie firmy taki produkują, a rekord należy do Tamrona z ich 18-270mm) czy kit Nikona 18-105 wprowadzony w odpowiedzi na "zapotrzebowanie na duży zoom". Pierwszy z wymienionych to zoom 10x a drugi 5x.
Ale czy ten pierwszy można porównać z np. Sigmą 50-500? To też zoom 10x :-)


Niestety budowa superzooma wiąże się z wieloma problemami i generalnie są to obiektywy niskiej jakości i ciemne, choć nie ukrywam wygodne w użyciu.

A najzabawniej jest jak o zoom pytają Cię kiedy robisz zdjęcia obiektywem stałoogniskowym, np. popularną 50. I wytłumacz, że obiektyw za tyle pieniędzy i nie zoom.
Tu przykład Alfy A580 z nie-zoomem :)